Zamknęłam się przed ludźmi (znajomymi, przyjaciółmi), bo w głowie pojawiły się chmury. Nic nie poradzę, taka już jestem.
Przepraszam...
Ale taka już ma natura, że wychodzę do ludzi tylko wtedy, kiedy świeci słońce a na niebie żadnej chmurki, która mogłaby zakłócić choć na chwilę jego ciepło. Bo po co inaczej? Lepiej obarczać innych swoimi histeriami i nakładać na nich częściową odpowiedzialność za fakt, że nie zawsze potrafię zapanować nad swoim życiem i reakcjami..? Nie pozwolę.. Nieważne. Nie lubię się zwierzać, choć robię to nagminnie. Czasem wydaje się, że to coś pomoże, chociaż tak wcale nie jest. I tym sposobem w ferworze egoistycznej chandry, odpycham się rękami i nogami od świata, znajomych, przyjaciół, nie bacząc na Ich potrzeby.
Przepraszam...
Może kiedyś uda mi się zmienić, chociaż zastanawiam się, czy naprawdę powinnam...
Przepraszam...
No ale miało nie być pesymizmu, bo w końcu powróciłam do żywych, nie..? :P Dlatego może już skończę pieprzyć i zabieram się do porządków przedświątecznych :) Ciekawe, czy zdążę :P
Marzenie życia: 7 dni w pokoju bez klamek, takim wyścielonym białymi poduszkami !!! (bez ironii, czy sarkazmu - słowo)