lis 27 2003

Say it isn't so...


Komentarze: 8

Jak mogłam sie spodziewać, entuzjazm i ogólna fascynacja wszystkim, co znajduje sie naokoło, musiały sie skończyć prędzej czy później. Tym razem jednak stało sie to szybciej, niż przypuszczałam. Duch został zdominowany przez obojętność, która gorsza jest od najpotężniejszego smutku. Dlatego, pozwoliłam umysłowi zająć się sprawami bardziej przyziemnymi, niż do tej pory.

Musiałam ostatecznie zadeklarować sie w sprawie przedmiotów, wybranych przeze mnie na maturę (brrrrr.. aż mnie trzęsie jak słyszę to słowo..). Cały czas jednak, zastanawiam się, czy podjełam odpowiednią decyzję. Mam nadzieję, że nie będę jej żałować. Mam coraz wiecej wątpliwości związanych z drogą, którą wybieram.

Mój wychowawca potrafi człowieka podnieść na duchu.. Kiedy dowiedział sie, na jakie kierunki studiów sie udaję (to znaczy na jakie mam zamiar zdawać), głośno i znacząco sie roześmiał, po czym jeszcze zapytał, czy ja mam pojęcie chociaż na czym te przedmioty polegają, czy wogóle mam pojęcie o czym mówię :. Dobiło mnie to, ponieważ przynajmniej z jednego z tych przedmiotów (paradoksalnie z tego właśnie, z którego najbardziej sie śmiał) jestem dość dobra i nie mam kłopotów. Poczułam sie jak kompletne zero! Nie wiem, jaki miał w tym cel, ale jeżeli zmotywowanie mnie, to niestety efekt jest odwrotny. Nie, poprostu nie wiem nawet, jak to nazwać. Czuję się podle. Coraz bardziej boję się, że nic z tego nie bedzie.. Kurwa! Wkurzył mnie no! :(

Ja naprawde nie czuję, żebym miała zbyt wygórowane ambicje! A może mam? :(

psycho : :
BanShee
29 listopada 2003, 12:22
nie przejmuj się takim gadaniem, lepiej mierzyć nad siły niz poniżej nich, a nóż widelec się uda i wtedy wszystkim pokażesz środkowy palec
heartland
28 listopada 2003, 08:08
Co za szczęście, że od najmłodszych lat pielęgnowałem w sobie zwyczaj nie rozmawiania z nauczycielami.
27 listopada 2003, 22:32
Podobnie miałam pod koniec liceum - moja wychowawczyni na wieść, na jakie studia się wybieram oświadczyła mi, że się nie nadaję. Zrobiłam jej na złość ;)
A.
27 listopada 2003, 20:55
pamietasz, jak kiedys mowilas mi, że sie nie przejmujesz (w tedy kiedyy wypelnialismy ankiete?) wiec badz konsekwentna tez w szkole, pierdol
27 listopada 2003, 20:33
Ale z niego fiut!! Autentycznie fiut i jest chyba ostatnią osobą mającą pojęcie o pedagogice!! Powiedzieć Ci coś na pocieszenie? Ja w ósmej klasie dowiedziałam się od chemiczki, że jestem tak denna, że nie powinnam w ogóle iść do szkoły średniej, tylko od razu do zawodowej. Wyobrażasz sobie moją reakcję? - taka informacja przed samymi egzaminami!Pocieszyła mnie moja ulubiona nauczycielka i podeszłam do egzaminów. Dostałam sie do wybranego liceum, skończyłam go, i dostałam się na studia na jedną z najlepszych polskich uczelni! Nie przejmuj się więc takim fiutem, bo takich "nauczycieli" trzeba brać na lekko, skoro nie mają o Tobie pojęcia! Ważne jak Ty się czujesz - czy masz siły by podjąć to wyzwanie! Co myśli reszta to miej głęboko gdzieś! Sorry - ale trochę mnie ta notka poruszyła. Trzymaj się! :)
27 listopada 2003, 20:18
profesorowie to dziwny wynik ewolucji, wiec trzeba Mu wybaczyc... wiesz.. u nas jeden nauczyciel powiedzial "Jak ci sie życie nie ułoży, to chleb nauczycielski masz w zasięgu ręki"... wiec... no..wlasnie:) na szczescie dla mnie deklaracja nie byla problemem- matma rulez:) no a Tobie powodzenia zycze:) no i oczywiscie inaczej byc nie moze jak bedzie swietnie:)
xyz
27 listopada 2003, 19:26
Eee... na pocieszenie dodam, że po skończeniu już tych upragnionych studiów będziesz miała jeszcze większy mętlik w głowie niż masz teraz. A to, że trzeba być the best w dziedzinie, którą chce się dalej studiować to bujda. U mnie na ekonomii było sporo humanistów, któzy sobie całkiem nieźle radzili.
27 listopada 2003, 19:09
Nie daj się zabić obojętności. Walcz! Każdy z nas jest wojowniekiem, tylko niektórzy już się poddali...

Dodaj komentarz