Sądny dzień..
Komentarze: 6
7.00 rano, nad uchem słyszę histeryczny krzyk mojej rodzicielki: 'Wstawaj! Jest 6.45!'. Nie spojrzawszy na zegarek spokojnie wstałam i powoli się przeciągając, zmierzyłam ku łazience. Siedząc z mokrą już głową na wannie, zerknęłam na tarczę mojego kata, który okazał się wskazywać 7.15. Przez głowę przemknęła tylko jedna myśl: 'Zabiję!'. Jak się okazało, obudzona zostałam o 7.05. (kurwa..) Szukając czystych skarpetek, jednocześnie usiłowałam umyć zęby (to nie takie łatwe jak by się mogło wydawać..). W końcu udało się! Szukając zegarka, a jednocześnie zakładając spodnie (zadziwiające tempo żadko bywa skuteczne..), runęłam z hukiem na podłogę. (kurrwa!) Przerażenie ogarnęło resztki mojego zdrowego rozsądku, ponieważ wskazówki pokazywały już godzinę 7.35! Z mokrą jeszcze głową, pakowałam się w dzikim pędze. W międzyczasie, ze zdumieniem zauważyłam, że zamknięta przeze mnie przed chwilą torebka, nadal jest otwarta. Super! Suwak się zepsuł..*(kurwa..) Postanowiłam nie szarpać się dłużej ze złośliwym przedmiotem i rzuciłam go w kąt. Zadowolenie z szybkości, z jaką wysuszyłam włosy, szybko mnie opuściło. Godzina 7.49, a ja jeszcze nie wyszłam! (kurwa, kurwa!) Szarpnęłam złośliwą torebkę, kurtkę i próbując wydostać się z przeklętego mieszkania, rzuciłam w powietrze coś, co miało przypominać 'Pa!'. O zgrozo, że też ja nie umiem trzymać języka za zębami. Z pokoju rozległ się głos mojej zaspanej jeszcze rodzicielki: 'Oczywiście wyprowadziłaś psa?'(to było coś w rodzaju pytania retorycznego, przepełnionego sarkazmem).. (kurwa, kurwa, kurwa!) Odpowiedziałam równie miło: 'No Ty chyba żartujesz, a może mam się spóźnić do szkoły?'. Chciałam wyjść ale nieee.. Musiałam odsłuchać swojego: 'To może wypadałoby mi o tym powiedzieć, czy mi się tylko tak wydaje?' (kurwa, kurwa, kurwaaaa!). Wreszcie udało mi się wydostać z tego obozu koncentracyjnego. Słuchawki na uszach, w słuchawkach Paradiselost, biegnę na przystanek. Powoli się uspokajam. Ale jak sie miało zaraz okazać, to nie był koniec moich przygód. byłam jakieś 100 m od przystanku, kiedy zobaczyłam jak spokojnie koło mnie przejeżdża mój autobus (kurwa kurwa kurwa kurwa!!). Na następny czekałam 10 minut, niestety z niego musiałam się przesiąść. Wysiadając zauważyłam jednak, że nadjeżdża mój drugi autobus. Na szczęście zdążyłam do niego dobiec. Jadę.. Za chwilę będę w szkole, ale jest już 8.13! Nie zdążę na 8.15. Światła! Czerwone! Nieeeeee! W tym momencie zrozumiałam, jak uświadomienie sobie jednego małego szczegółu, może sprowadzić człowieka do poziomu robaka: 'Przecież ja mam dziś na drugą lekcję!'.. (kurwa kurwa kurwa kurwa KURWAAAAA!)
Tym sposobem będąc szaleńczo wściekła, nie wiem już czy na autobus, torebkę, czy na samą siebie, byłam również kompletnie wyczerpana.. Nie miałam nawet siły słuchać, co się dzieje na lekcjach.. I tak przejechałam się na własnej głupocie..:
Swoją drogą, autobusy żeczywiście mogłyby jeździć punktualnie, ale czy nie wymagam zbyt wiele?
* Trzeba wam wiedzieć, że mam pierdolca na punkcie zamykania torebki, czy plecaka i pilnowania swoich rzeczy.. (może i chore ale skutkuje..)
I z tym wstawaniem też tak mam. Ale autobusy ostatnio jeżdzą całkiem znośnie, albo to ja mam zwidy.
Pilnowanie swoich rzecz... też mam taką ambę, dokładnie od czasu, kiedy moją kumpelę okradziono w autobusie - pal licho forsę, ale te wszystkie dokumenty... koszmar taki.
I jeszcze wiesz co? Chyba jesteśmy do siebie podobne...
Dodaj komentarz